„Dziewczyna i chłopak”


    CAŁY SERIAL:
  1. Poprawka
  2. Tosiek i Tomka
  3. Szef i inni
  4. Dochodzenie
  5. Oliwa do ognia
  6. Tomek i Tosia
W Warszawie mieszka dwójka bliźniaczo podobnego do siebie rodzeństwa: Tomek i Tosia (w ich role wcieliło się rodzeństwo wcale nie bliźniacze: Anna Sieniawska i rok starszy Wojciech Sieniawski). Przed wyjazdem na wakacje, w tajemnicy przed rodzicami rodzeństwo zamienia się rolami. Tomek jako Tosia trafia do ciotki na wieś, podczas gdy Tosia jako Tomek udaje się do leśniczówki będącej we władaniu ich krewnego. Damsko-męskie qui pro quo prowadzi do rozlicznych, często komicznych, epizodów.

Serial jest luźną adaptacją książki „Dziewczyna i chłopak czyli heca na 14 fajerek” Hanny Ożogowskiej z 1961 roku. Reżyser Stanisław Loth oraz autorki scenariusza, Hanna Ożogowska i Anette Olsen "oczyścili" materiał literacki ze wszystkiego, co mogłoby trącić staroświecczyzną (od tytułowych "fajerek" poczynając) i pozostawili jedynie przygodę w stosunkowo czystej formie, jedynie z odrobiną pedagogicznego przesłania.

Notatki:
W 1980 roku z materiałów nakręconych wcześniej dla potrzeb serialu zmontowany został 90-minutowy film "Dziewczyna i chłopak", w którym dokręcono jedynie epilog, gdzie bardzo wyraźnie już dojrzewające bliźniaki obiecują sobie, że następnym razem pojadą już we własnych rolach (film miał premierę w 1982 roku).

Inne tytuły: "Jumeau jumelle", "Gemelo y gemela",
Produkcja: 1977
Premiera TV: 3 września 1978
Reżyseria: Stanisław Loth
Muzyka: Waldemar Kazanecki
Obsada: Anna Sieniawska, Wojciech Sieniawski, Stanisław Mikulski, Barbara Sołtysik, Teresa Lipowska, Michał Sumiński, Dariusz Biskupski, Grzegorz Studziński, Anna Milewska, Elżbieta Dąbrowska, i inni
[ kompletna obsada wymieniona na stronach poszczególnych odcinków ]


IMDb (angielski)
Wikipedia (polski)
  • Dziewczyna i chłopak (1980) - film


01.141120

(POL) polski,




2 komentarze:

  1. Kolejny polski serial młodzieżowy z dawnych lat, pod którego jestem ogromnym wrażeniem. Rodzeństwo Sieniawscy jako dziecięcy aktorzy wypadli tutaj brawurowo, jak na tak znikomy warsztat. A co najważniejsze, poprawił mi humor w trymiga pewnego razu. Stanisław Mikulski ("Hans Kloss") zagrał bardzo dobrze i nie pozwolę go już nigdy utożsamiać tylko z jedną kreacją. Bo miał ich w swoim dorobku więcej. Barbara Sołtysik też wypadła wyśmienicie, jak na dosyć mało znaną aktorkę. Muzyka otwierająca i zamykająca każdy odcinek w wykonaniu Waldemara Kazaneckiego jest optymistyczna i zachęca do przeżywania przygód z nimi każdego dnia. W swoim prawdziwym życiu też musi się taka szczypta optymizmu przydać każdemu człowiekowi. A jak Tomek i Tosia przyjeżdżają do leśniczówki w trzecim odcinku to już apogeum akcji nie tylko powieści Hanny Ogożowskiej, ale i serialu samego w sobie. Coś wspaniałego, a zarazem fenomenalnego. W żadnym współczesnym serialu tego nie uświadczycie. Bo lepsze sześć odcinków prawdziwego kina, aniżeli kilka tysięcy odcinków głupot. Podziwiam głównego bohatera, Tomka, za jego determinację biorąc udział w zawodach pływackich, a zarazem uciekania przed niebezpieczeństwami, które przecież otaczają nie tylko głównych bohaterów, jak są w leśniczówce, ale i każdego z nas. Cieszę się, że reżyser Stanisław Loth, zadbał tutaj o dawkę nastoletniego (a zarazem i całkowicie pozbawionego wulgaryzmów) humoru. Największe wrażenie zrobiła też na mnie końcówka serialu i jego ostatnie ujęcia, kiedy to brat i siostra wracają pociągiem do swoich rodziców w Warszawie. Największy ubaw miałem podczas rozmów o zamianie dzieci, kto ma pójść do szkoły, kto ma iść na zawody pływackie - czyli kto ma się wymigać od odpowiedzialności za swoje zachowanie. Bardzo mi się podobają seriale z okresu PRL-u, a ten wcale nie należy do wyjątków. Te seriale zaliczam do "jednej wielkiej, szczęśliwej rodziny". Uwielbiam słowo "klasyka" i nie mam poczucia winy, że tego słowa nadużywam. Bo tak nie jest! Po prostu wiem, co jest dobre i staram się z tego czerpać pełnymi garściami. Z pełną świadomością oceniam to serialowe dzieło młodzieżowe w skali od 1 do 10, na absolutne 10/10!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. „lepsze sześć odcinków prawdziwego kina, aniżeli kilka tysięcy odcinków głupot” – dokładnie!
      Także uważam, że seriale z czasów PRL są dużo lepsze niż produkcje współczesne, gdyż za „komuny” Polacy potrafili robić sztukę nawet z kiczu, a w III RP nasi tfurcy nie muszą już liczyć się np. z limitami taśmy filmowej (o polityce nawet nie wspominam) i tak ze sztuki wychodzi im kicz na wagę lub z metra (w ogromnej większości)…

      AP / Projekt Repozytorium

      Usuń